Ztwory Zimzonowicza to pierwszy zbiorczy album prezentujący twórczość Łukasza Samsonowicza. Album niezależny, robiony metodą DIY, przepełniony horrorem, science fiction, czarnym humorem i punk rockiem. Autor postanowił zebrać środki na wydanie albumu metodą crowdfundingową. Aby wydać kolorowy, 96-stronicowy album w twardej oprawie i formacie B5 potrzebuje... 36 tysięcy złotych.
Ziniol: Ztwory wyglądają świetnie, ale do końca zbiórki pozostało 18 dni, a uzbierałeś 5% planowanej kwoty. Nie sądzisz, że kwota 36 000, która przebija wszystko, co do tej pory wydarzyło się w polskim komiksowym crowdfundingu, jest zbyt wysoka?
Zimzonowicz: Stawka nie jest zbyt wysoka. Uważam wręcz, że zbiórki na polski komiks są zaniżone, niedoszacowane. Nie uwzględnia się w nich często pewnych kosztów, które nieraz pokrywa wydawnictwo. Pod uwagę trzeba wziąć nie tylko koszt druku samego albumu komiksowego w kolorze (kolor, twarda, oprawa, papier kredowy, 350 sztuk = około 7000 zł), ale i nagród (około 3000 zł), wysyłkę, podatki, prowizję serwisu, promocję i - co najważniejsze - pracę, jaką wykonuje twórca komiksu. Można to sprawdzić uruchamiając na stronie portalu crowdfundingowego wspieram.to wersję roboczą zbiórki. Pojawi się prosty kalkulator zbiórki. Wpisujesz budżet i od razu widzisz wysokość dodatkowych opłat. Tylko komu by się chciało sprawdzać. Łatwiej jest powiedzieć, że się nie da, bo za dużo, olać, zamiast dać szansę. Dobry komiks nie bierze się ot tak, z jakiegoś magicznego pustego garnka. Autor musi go wymyślić i narysować. Na to potrzeba czasu i funduszy. Jeśli ktoś myśli na poważnie o robieniu coraz lepszych komiksów, musi wziąć to pod uwagę. Średnia europejska stawka za stronę komiksu to około 1000 zł. Zaplanowany w mojej zbiórce minimalny budżet - 36000 zł - po odjęciu innych wspomnianych wyżej kosztów daje mi kwotę około 300 zł za stronę komiksu (makieta robocza publikacji urosła mi do 100 stron - do zrobienia/korekt będę miał już około 40-50 stron). Jedną stronę komiksu powiedzmy, że robię 3 dni (scenariusz, storyboard, szkic, tusz, kolor, teksty, skład). Nie są to więc żadne kokosy, a niezbędne minimum, dzięki któremu mogę podjąć pracę nad albumem zamiast szukać innej roboty. Chcę robić to, co lubię i potrafię. Życie jest za krótkie, aby marnować je w jakiejś gównianej pracy nie dającej satysfakcji. Jutro może mnie potrącić auto na przejściu dla pieszych kiedy będę przechodził na zielonym świetle, mogę się też dowiedzieć, że mam raka mózgu czy kłykci. Mam 35 lat i zamiast Porsche na 40 urodziny wolę wydać album z moimi pracami. Marzenie zgreda :)
Zakładając, że pracuję gdzieś na etacie i po pracy, robię jeszcze nocą komiksy (hmm... jest jeszcze rodzina), to mógłbym wydać czarno-białego, komiksowego, 56-stronicowego zina w nakładzie około 100 sztuk i nie prowadziłbym czasochłonnej kampanii crowdfundingowej. Dla zebrania około 1500 zł nie miałoby to sensu. Szybciej i prościej można by to wydać z własnych funduszy, bądź wziąć kredyt. Jednak zależy mi na czymś więcej. Chciałbym stworzyć autorską, niezależną serię wydawniczą Ztwory, współpracować ze zdolnymi scenarzystami, ciągle się rozwijać, robiąc to, co lubię. Robiąc coś innego, nie będę w stanie robić tego, co uwielbiam na tzw. „pełnej kurwie”.
Inspirujące polskie kampanie: komiks Nasz przyjaciel szatan - wynik około 48000 zł (kickstarter.com), album komiksowy Krzesło w piekle - wynik około 34000 zł (wspieram.to), gra planszowa Penny Dreadfun - wynik ponad 60000 zł (wspieram.to). Widzę tu, patrząc z szerszej perspektywy, ilustrację i fabułę. Jest to jak najbardziej zbieżne z komiksem. Autorzy chcący zmian na naszym rynku komiksowym, chcący robić komiksy i zarabiać na tym muszą próbować swoich sił. Nikt za nich tego nie zrobi. Nie mogą zważać na głosy, że skoro jesteś „nikim” to nie wolno, nie zasługujesz itp. To bzdury. Jeżeli kwota 36000 zł przebija wszystko, co do tej pory wydarzyło się w polskim komiksowym crowdfundingu, to najlepszy znak, że trzeba próbować iść do przodu, nie zamykać się tylko w pojęciu polskiego komiksowego crowdfundingu. Uda się, albo nie. Nie ma co płakać, tylko trzeba robić swoje.
Edyta Bystroń na swój komiks Na koniec wszystko spłonie uzbierała 2915 zł, a planowała 2000 zł. Wydaje mi się, że jest zadowolona z efektu i pozostała artystką niezależną. Łukasz Kowalczuk nakład zbiorczego Nienawidzę ludzi dostosował do ilości zamówień. To nie są inspirujące kampanie?
Można też i tak. To też jest dobre podejście. Każdy twórca kalkuluje kampanie na miarę swoich indywidualnych potrzeb. Na tym polega niezależność. Jeśli ktoś potrzebuje forsy tylko na druk czarno-białego, już opracowanego graficznie komiksu, to niski budżet może okazać się wystarczający. Jeżeli zaś ktoś chce dopiero stworzyć kolorowy komiks, posługując się jakąś czasochłoną techniką rysunku w stylu powiedzmy realistycznym, a następnie wydać to w formie albumu, to raczej potrzebować będzie większego wsparcia finansowego. Wydaje mi się to oczywiste.
Crowdfunding to narzędzie które może pomóc rozwijać niezależny komiks. Zakładam wyjście z projektem również poza środowisko komiksowe, co może zwiększyć liczbę odbiorców a tym samym zwiększyć nakłady. Po co się ograniczać? W szerokiej perspektywie interesują mnie osoby zainteresowane komiksem, ilustracją, satyrą, horrorem, science fiction, punk rockiem, środowiska antyfaszystowskie czy wolnościowe.
Jeśli moja kampania się nie powiedzie, to okej. Dalej będę robił swoje, tylko na mniejszą skalę i rzadziej, a krótsze komiksowe prace będą rozproszone w różnych publikacjach. Zawsze jest jakieś inne, gorsze, bądź lepsze wyjście. Może album kiedyś się ukaże w mniejszym nakładzie 100 sztuk i adekwatnej do niego cenie. Jeśli będzie większe zainteresowanie, to zrobię dodruk i tyle. Ale wówczas nie widziałbym sensu robienia kampanii crowdfundingowej. Może też wyjadę gdzieś w poszukiwaniu pracy za granicę wraz z innymi polskimi autorami komiksów? Czas pokaże.
Piszesz: „Całość robię sam na zasadzie DIY, decyduję się na self-publishing aby w efekcie końcowym powstał całkowicie niezależny [Z] twór wydawniczy." Czym zatem dla ciebie jest „komiks niezależny"?
Komiks niezależny jest dla mnie sposobem na swobodne wyrażanie swoich myśli w formie, jaką uznam za adekwatną. Jestem jednocześnie scenarzystą, rysownikiem, wydawcą, więc realizuję to, co chcę i lubię. Moje prace mogą się odbiorcom spodobać lub nie. Każdy ma inny gust więc, zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że trafisz na ludzi, którym spodoba się to co robisz. Nie muszę mieć oczywiście we wszystkim racji. Nie muszę też niczego robić na siłę, bo ktoś czegoś ode mnie żąda. Uczę się na własnych błędach. Nie chcę czekać aż ktoś zaproponuje mi wydanie mojego komiksu. W mało znanych autorów wydawcy mogą nie chcieć inwestować większych pieniędzy. To zrozumiałe. Dlatego ostatecznie zawsze można liczyć na siebie - DIY. Co nie znaczy, że sponsorzy, czy odbiorcy nie mogą pomóc finansowo. Odpowiednie finanse nie przeszkadzają, a wręcz mogą pomóc w rozwoju autorskich projektów. Mogą działać pozytywnie na korzyść twórców i odbiorców otrzymujących lepsze komiksy.
Komiks niezależny to również szansa na to, aby opłacało się autorom robić komiksy w Polsce. Wydawca może zaproponować około 10 % od sprzedaży twojego komiksu, czasami przeznaczy jakieś niewielki budżet na pracę nad komiksem. W zamian jednak mogą pojawiać się uciążliwe naciski wydawnictwa na np. charakter twarzy komiksowego bohatera, styl rysowania, kompozycja plansz, itd. Zabiera to radość z procesu twórczego i poszukiwania własnej ścieżki artystycznej. Zakładając, że jakiś projekt wydany przez samego autora staje się doceniony i kupowany przez czytelników, to cały trud tworzenia danego projektu rekompensuje twórcy zdecydowanie większy procent zysków ze sprzedaży. Coś za coś. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Komiks niezależny daje dużo swobody artystycznej. To przestrzeń na szalone eksperymenty, z których czerpać można olbrzymią satysfakcję. Nie musi się opłacać, ale można próbować.
Jakie ziny komiksowe czytywałeś najchętniej i jak zakiełkowała w Tobie miłość do niezależnego komiksu?
Czytałem w szkole podstawowej ziny AQQ, komiksy z Mać Pariadki, czy fanzina Pasażer. Komiksy niezależne kupowało się często na punkowych/hardcore’owych koncertach, polskich muzycznych festiwalach, takich jak Woodstock. Były to różne produkcje Prosiaka (Ratboy, Ósma czara, Blixa i Żorżeta, Prosiacek), Pały (Zakazany owoc), Termosa (Wychylylybymy), Dąbrowskiego (Likwidator), Ziggy’ego Stardusta (Moja szajba), Badyla (w Mać Pariadce), jeśli dobrze pamiętam. Nie wiem czy to była miłość? Wówczas raczej był to głód czytania undergroundowych komiksów. Tak czy siak, w głowie smak tych owoców zostaje.
Inspirowany fanzinami w 1999 wydałem własnego komiksowego zina pod nazwą La Mela. Nazwa była zerżnięta z jakiejś przydrożnej gównianej reklamy widzianej gdzieś na Mazurach w czasie wakacji. Nie wiedziałem co to właściwie znaczy, ale brzmiało elegancko. Forma wydania to klasyczne czarno-białe ksero, format A5, 16 stron i okładka, nakład aż 20 sztuk. W tym samym roku na Woodstocku w Żarach sprzedawałem to za 2 zł, bądź browar. Wszystkie egzemplarze mi się rozeszły. Wydałem to, bo chciałem i mogłem. Makietę stanowiły posklejane klejem kartki z moimi krótkimi komiksami, rysunkami i kolażami z gazetowych wycinek. Nic nadzwyczajnego. Obecnie można go poczytać w formie elektronicznej na www.zinelibrary.pl.
Jak postrzegasz podejście twórców do tworzenia zinów/ komiksów niezależnych/robionych metodą DIY w latach 90. minionego wieku i dziś? Czy są jakieś zauważalne zmiany?
Zakładając, że pracuję gdzieś na etacie i po pracy, robię jeszcze nocą komiksy (hmm... jest jeszcze rodzina), to mógłbym wydać czarno-białego, komiksowego, 56-stronicowego zina w nakładzie około 100 sztuk i nie prowadziłbym czasochłonnej kampanii crowdfundingowej. Dla zebrania około 1500 zł nie miałoby to sensu. Szybciej i prościej można by to wydać z własnych funduszy, bądź wziąć kredyt. Jednak zależy mi na czymś więcej. Chciałbym stworzyć autorską, niezależną serię wydawniczą Ztwory, współpracować ze zdolnymi scenarzystami, ciągle się rozwijać, robiąc to, co lubię. Robiąc coś innego, nie będę w stanie robić tego, co uwielbiam na tzw. „pełnej kurwie”.
Inspirujące polskie kampanie: komiks Nasz przyjaciel szatan - wynik około 48000 zł (kickstarter.com), album komiksowy Krzesło w piekle - wynik około 34000 zł (wspieram.to), gra planszowa Penny Dreadfun - wynik ponad 60000 zł (wspieram.to). Widzę tu, patrząc z szerszej perspektywy, ilustrację i fabułę. Jest to jak najbardziej zbieżne z komiksem. Autorzy chcący zmian na naszym rynku komiksowym, chcący robić komiksy i zarabiać na tym muszą próbować swoich sił. Nikt za nich tego nie zrobi. Nie mogą zważać na głosy, że skoro jesteś „nikim” to nie wolno, nie zasługujesz itp. To bzdury. Jeżeli kwota 36000 zł przebija wszystko, co do tej pory wydarzyło się w polskim komiksowym crowdfundingu, to najlepszy znak, że trzeba próbować iść do przodu, nie zamykać się tylko w pojęciu polskiego komiksowego crowdfundingu. Uda się, albo nie. Nie ma co płakać, tylko trzeba robić swoje.
Edyta Bystroń na swój komiks Na koniec wszystko spłonie uzbierała 2915 zł, a planowała 2000 zł. Wydaje mi się, że jest zadowolona z efektu i pozostała artystką niezależną. Łukasz Kowalczuk nakład zbiorczego Nienawidzę ludzi dostosował do ilości zamówień. To nie są inspirujące kampanie?
Można też i tak. To też jest dobre podejście. Każdy twórca kalkuluje kampanie na miarę swoich indywidualnych potrzeb. Na tym polega niezależność. Jeśli ktoś potrzebuje forsy tylko na druk czarno-białego, już opracowanego graficznie komiksu, to niski budżet może okazać się wystarczający. Jeżeli zaś ktoś chce dopiero stworzyć kolorowy komiks, posługując się jakąś czasochłoną techniką rysunku w stylu powiedzmy realistycznym, a następnie wydać to w formie albumu, to raczej potrzebować będzie większego wsparcia finansowego. Wydaje mi się to oczywiste.
Crowdfunding to narzędzie które może pomóc rozwijać niezależny komiks. Zakładam wyjście z projektem również poza środowisko komiksowe, co może zwiększyć liczbę odbiorców a tym samym zwiększyć nakłady. Po co się ograniczać? W szerokiej perspektywie interesują mnie osoby zainteresowane komiksem, ilustracją, satyrą, horrorem, science fiction, punk rockiem, środowiska antyfaszystowskie czy wolnościowe.
Jeśli moja kampania się nie powiedzie, to okej. Dalej będę robił swoje, tylko na mniejszą skalę i rzadziej, a krótsze komiksowe prace będą rozproszone w różnych publikacjach. Zawsze jest jakieś inne, gorsze, bądź lepsze wyjście. Może album kiedyś się ukaże w mniejszym nakładzie 100 sztuk i adekwatnej do niego cenie. Jeśli będzie większe zainteresowanie, to zrobię dodruk i tyle. Ale wówczas nie widziałbym sensu robienia kampanii crowdfundingowej. Może też wyjadę gdzieś w poszukiwaniu pracy za granicę wraz z innymi polskimi autorami komiksów? Czas pokaże.
Piszesz: „Całość robię sam na zasadzie DIY, decyduję się na self-publishing aby w efekcie końcowym powstał całkowicie niezależny [Z] twór wydawniczy." Czym zatem dla ciebie jest „komiks niezależny"?
Komiks niezależny jest dla mnie sposobem na swobodne wyrażanie swoich myśli w formie, jaką uznam za adekwatną. Jestem jednocześnie scenarzystą, rysownikiem, wydawcą, więc realizuję to, co chcę i lubię. Moje prace mogą się odbiorcom spodobać lub nie. Każdy ma inny gust więc, zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że trafisz na ludzi, którym spodoba się to co robisz. Nie muszę mieć oczywiście we wszystkim racji. Nie muszę też niczego robić na siłę, bo ktoś czegoś ode mnie żąda. Uczę się na własnych błędach. Nie chcę czekać aż ktoś zaproponuje mi wydanie mojego komiksu. W mało znanych autorów wydawcy mogą nie chcieć inwestować większych pieniędzy. To zrozumiałe. Dlatego ostatecznie zawsze można liczyć na siebie - DIY. Co nie znaczy, że sponsorzy, czy odbiorcy nie mogą pomóc finansowo. Odpowiednie finanse nie przeszkadzają, a wręcz mogą pomóc w rozwoju autorskich projektów. Mogą działać pozytywnie na korzyść twórców i odbiorców otrzymujących lepsze komiksy.
Komiks niezależny to również szansa na to, aby opłacało się autorom robić komiksy w Polsce. Wydawca może zaproponować około 10 % od sprzedaży twojego komiksu, czasami przeznaczy jakieś niewielki budżet na pracę nad komiksem. W zamian jednak mogą pojawiać się uciążliwe naciski wydawnictwa na np. charakter twarzy komiksowego bohatera, styl rysowania, kompozycja plansz, itd. Zabiera to radość z procesu twórczego i poszukiwania własnej ścieżki artystycznej. Zakładając, że jakiś projekt wydany przez samego autora staje się doceniony i kupowany przez czytelników, to cały trud tworzenia danego projektu rekompensuje twórcy zdecydowanie większy procent zysków ze sprzedaży. Coś za coś. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Komiks niezależny daje dużo swobody artystycznej. To przestrzeń na szalone eksperymenty, z których czerpać można olbrzymią satysfakcję. Nie musi się opłacać, ale można próbować.
Jakie ziny komiksowe czytywałeś najchętniej i jak zakiełkowała w Tobie miłość do niezależnego komiksu?
Czytałem w szkole podstawowej ziny AQQ, komiksy z Mać Pariadki, czy fanzina Pasażer. Komiksy niezależne kupowało się często na punkowych/hardcore’owych koncertach, polskich muzycznych festiwalach, takich jak Woodstock. Były to różne produkcje Prosiaka (Ratboy, Ósma czara, Blixa i Żorżeta, Prosiacek), Pały (Zakazany owoc), Termosa (Wychylylybymy), Dąbrowskiego (Likwidator), Ziggy’ego Stardusta (Moja szajba), Badyla (w Mać Pariadce), jeśli dobrze pamiętam. Nie wiem czy to była miłość? Wówczas raczej był to głód czytania undergroundowych komiksów. Tak czy siak, w głowie smak tych owoców zostaje.
Inspirowany fanzinami w 1999 wydałem własnego komiksowego zina pod nazwą La Mela. Nazwa była zerżnięta z jakiejś przydrożnej gównianej reklamy widzianej gdzieś na Mazurach w czasie wakacji. Nie wiedziałem co to właściwie znaczy, ale brzmiało elegancko. Forma wydania to klasyczne czarno-białe ksero, format A5, 16 stron i okładka, nakład aż 20 sztuk. W tym samym roku na Woodstocku w Żarach sprzedawałem to za 2 zł, bądź browar. Wszystkie egzemplarze mi się rozeszły. Wydałem to, bo chciałem i mogłem. Makietę stanowiły posklejane klejem kartki z moimi krótkimi komiksami, rysunkami i kolażami z gazetowych wycinek. Nic nadzwyczajnego. Obecnie można go poczytać w formie elektronicznej na www.zinelibrary.pl.
Jak postrzegasz podejście twórców do tworzenia zinów/ komiksów niezależnych/robionych metodą DIY w latach 90. minionego wieku i dziś? Czy są jakieś zauważalne zmiany?
Zmiana technologiczna jest podstawowa. Kiedyś królowało łatwo dostępne i tanie ksero, dziś profesjonalny, relatywnie niedrogi czarno-biały druk z drukarni. Ogólnie, z tego co widzę, rozwój zmierza naturalnie w stronę podnoszenia jakości wydawania komiksów. Wiąże się to także z upowszechnieniem komputerów, Internetu (mediów społecznościowych, blogów) i programów do edycji i składu (takich jak Photoshop i Indesign), zamiast nożyczek i kleju. Przy czym sama estetyka punkowych kolaży i fotomontaży budująca wizerunek zinów z lat 90. nadal na mnie silnie działa wizualnie. Teraz można to uzyskać korzystając z nowych narzędzi. Również crowdfunding może zapewnić pozyskanie większych środków na publikacje w lepszej jakości. Nie należy bać się nowych możliwości i eksperymentów. Jest większy wybór.
Jeśli ktoś obecnie chce opublikować tanio fanzina to najlepiej zrobić to w formie elektronicznej publikując za free plik PDF na autorskiej stronie. Można też prowadzić komiksowego bloga i wrzucać na niego raz na jakiś czas nowe komiksy. Można kombinować z platformą Comixology. W takim przypadku znika problem drogiego druku w kolorze, ilości stron, nakładu. Pozostaje problem czasu i finansów na tworzenie i autopromocji w sieci.
Oczywiście mimo to zawsze można wydać coś obecnie na ksero. Mieszkając przez jakiś czas w Poznaniu (rok 2011-2013) wydawałem w kooperacji ze sklepem oferującym autorski design użytkowy i odzież używaną moje paski komiksowe Obdżerator. Pasek komiksowy był kserowany dwustronnie na kartce. Po złożeniu zgodnie z 3 liniami bigowania komiks zyskiwał 6 kwadratowych stron (format około 10 x 10 cm). Na każdą stronę przypadał 1 kadr: okładka, 4 kadry komiksowego paska, reklama. Po rozłożeniu ta mini publikacja miała prostokątny format idealny dla paska komiksowego. Na kartce A4 mieściły się dwa egzemplarze komiksu. Było to tanie w produkcji, darmowe dla czytelnika z ulicy, idealne rozwiązanie dla tej serii. W takiej formie ukazało się kilka pierwszych numerów Obdżeratora.
Underground i niezależ przegrywa dziś z Batmanem i Spider-manem. Czym chcesz przyciągnąć publikę do swojego projektu? Czego możemy spodziewać się po Ztworach?
W Ztworach oprócz ilustracji będą głównie krótkie formy komiksowe takie jak satyryczne paski komiksowe Obdżerator (inspirowane często aktualnymi wydarzeniami) oraz różne komiksy o objętości od 1 do 10 stron. Do tego także mini seria awanturniczo-komediowa FRANKENMAUSEN, będąca rozwinięciem mojego starego komiksu z 2003, którego miałem już nigdy nie kontynuować. Byłoby to 30 kolorowych stron historii o Frankym - myszy zmutowanej w wyniku nieudanego eksperymentu, która trafia w okolice małego miasta Sommerfeld (moje miasto rodzinne Lubsko, obecnie woj. lubuskie, kiedyś Łużyce, ogólnie pogranicze polsko-niemieckie). Tam, pośród zdewastowanych, zarośniętych chaszczami, postindustrialnych scenerii, próbuje dostosować się do zastanych warunków i żyć. Wrogami są przeważnie zwykli okoliczni mieszkańcy, którzy chcą go zwykle oszukać, wykorzystać, bądź zniszczyć. FRANKENMAUSEN nie ma spektakularnych super mocy typu laser z dupy. Jest neurotyczny, ma ponadprzeciętną siłę, cztery ręce, trenuje trochę żydowską Krav Mage do samoobrony i walki, jest uzależniony od sera, przez co nieraz może wpakować się w kłopoty. Jest niemile widzianym przybyszem, odmieńcem, podejrzanym gatunkowo nie-Polakiem. Gatunkowo komiks ten to trochę sciene-fiction, noir, jak i czarna komedia. Każdy odcinek stanowiłby zamkniętą fabularnie całość, aby nie zatruwać czytelników tasiemcem. Postać głównego bohatera prezentowana jest na okładce albumu Ztwory 01 i inspirowana jest wizualnie trochę Punisherem, trochę historią o potworze dr Frankensteina. Myślę, że to może przyciągnąć zarówno publikę lubiącą amerykański komiks superbohaterski (walki) jak i wielbicieli klimatów postapokaliptycznych, czy widzów seriali komediowych takich jak np. Dwóch i pół. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Zbiór krótkich form - ok, ale czy nie zastanawiasz się nad pełnometrażowym albumem?
Aktualnie pracuję nad pełnometrażowym albumem SOLDIER SUB ZERO wraz ze scenarzystką Zuzanną D. Wittner. Prace idą powoli ze względów finansowych, szukamy wydawcy i wsparcia finansowego głównie za granicą. Zrobiłem też za darmo pierwsze trzy promocyjne strony do książkowego horroru Krzysztofa T. Dąbrowskiego pt. Ucieczka. Do tego projektu również szukamy zagranicznego wydawcy, aby móc kontynuować. Czekamy... W przyszłości mam też w planie opracować swoją powieść graficzną ALTER COSMOS. Projekt obecnie jest w produkcji jako gra komputerowa. To anarcho-punkowe science fiction, czyli alternatywne Gwiezdne Wojny. Dlatego teraz, w międzyczasie mogę zrealizować swoje krótsze, autorskie komiksy i wydać jako zbiór podsumowujący moją dotychczasową aktywność. Brakuje mi takiej publikacji.
Kibicowałeś komuś podczas tegorocznych Złotych Kurczaków? Śledzisz współczesny rynek niezależny?
Underground i niezależ przegrywa dziś z Batmanem i Spider-manem. Czym chcesz przyciągnąć publikę do swojego projektu? Czego możemy spodziewać się po Ztworach?
W Ztworach oprócz ilustracji będą głównie krótkie formy komiksowe takie jak satyryczne paski komiksowe Obdżerator (inspirowane często aktualnymi wydarzeniami) oraz różne komiksy o objętości od 1 do 10 stron. Do tego także mini seria awanturniczo-komediowa FRANKENMAUSEN, będąca rozwinięciem mojego starego komiksu z 2003, którego miałem już nigdy nie kontynuować. Byłoby to 30 kolorowych stron historii o Frankym - myszy zmutowanej w wyniku nieudanego eksperymentu, która trafia w okolice małego miasta Sommerfeld (moje miasto rodzinne Lubsko, obecnie woj. lubuskie, kiedyś Łużyce, ogólnie pogranicze polsko-niemieckie). Tam, pośród zdewastowanych, zarośniętych chaszczami, postindustrialnych scenerii, próbuje dostosować się do zastanych warunków i żyć. Wrogami są przeważnie zwykli okoliczni mieszkańcy, którzy chcą go zwykle oszukać, wykorzystać, bądź zniszczyć. FRANKENMAUSEN nie ma spektakularnych super mocy typu laser z dupy. Jest neurotyczny, ma ponadprzeciętną siłę, cztery ręce, trenuje trochę żydowską Krav Mage do samoobrony i walki, jest uzależniony od sera, przez co nieraz może wpakować się w kłopoty. Jest niemile widzianym przybyszem, odmieńcem, podejrzanym gatunkowo nie-Polakiem. Gatunkowo komiks ten to trochę sciene-fiction, noir, jak i czarna komedia. Każdy odcinek stanowiłby zamkniętą fabularnie całość, aby nie zatruwać czytelników tasiemcem. Postać głównego bohatera prezentowana jest na okładce albumu Ztwory 01 i inspirowana jest wizualnie trochę Punisherem, trochę historią o potworze dr Frankensteina. Myślę, że to może przyciągnąć zarówno publikę lubiącą amerykański komiks superbohaterski (walki) jak i wielbicieli klimatów postapokaliptycznych, czy widzów seriali komediowych takich jak np. Dwóch i pół. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Zbiór krótkich form - ok, ale czy nie zastanawiasz się nad pełnometrażowym albumem?
Aktualnie pracuję nad pełnometrażowym albumem SOLDIER SUB ZERO wraz ze scenarzystką Zuzanną D. Wittner. Prace idą powoli ze względów finansowych, szukamy wydawcy i wsparcia finansowego głównie za granicą. Zrobiłem też za darmo pierwsze trzy promocyjne strony do książkowego horroru Krzysztofa T. Dąbrowskiego pt. Ucieczka. Do tego projektu również szukamy zagranicznego wydawcy, aby móc kontynuować. Czekamy... W przyszłości mam też w planie opracować swoją powieść graficzną ALTER COSMOS. Projekt obecnie jest w produkcji jako gra komputerowa. To anarcho-punkowe science fiction, czyli alternatywne Gwiezdne Wojny. Dlatego teraz, w międzyczasie mogę zrealizować swoje krótsze, autorskie komiksy i wydać jako zbiór podsumowujący moją dotychczasową aktywność. Brakuje mi takiej publikacji.
Kibicowałeś komuś podczas tegorocznych Złotych Kurczaków? Śledzisz współczesny rynek niezależny?
Kibicuję Złotym Kurczakom jako fajnej i potrzebnej inicjatywie. Wszystkiego nie ogarniam z braku czasu, ale podoba mi się i inspiruje mnie pozytywnie do działania komiksowe szaleństwo czynione przez Łukasza Kowalczuka. Zawsze też kibicowałem Krzysztofowi Owedykowi (Prosiakowi). Wszechświat komiksowy potrzebuje śmiałych ludzi, aby nie utknąć w przyciasnym "komiksowie".
Portfolio:
www.zimzonowicz.pl
www.behance.net/zimzonowicz
Zbiórka:
www.wspieram.to/ztwory01
Portfolio:
www.zimzonowicz.pl
www.behance.net/zimzonowicz
Zbiórka:
www.wspieram.to/ztwory01
2 komentarze:
Pan Zimzonowicz pomylił chyba kraje i świadomości społeczne. To o czym pisze i argumentuje, to w polskiej rzeczywistości mrzonki, jak na razie. Na chwilę obecną polski komiks niezależny, to (takie odnoszę wrażenie) komiks, który twórca robi sam, za swoje i najlepiej za swoje wydaje lub zbiera środki tylko na druk, a co powyżej to ew. zysk.
Z jednej strony "wystarczy", z drugiej (i tu chyba się Pan Zimzonowicz lokuje) to żałosne, że Twórca nie tworzy i nie poświęca się tylko temu - czyli de facto ma być "zależny" od tego, że chce dużo kasy, żeby to robić... ;)
Fajnie, że jest ten projekt, fajnie, że autor prezentuje swoją "filozofię" i wymagania, ale czy ja odnoszę mylne wrażenie, że on jeszcze nic nie ma i dlatego chce tyle kasy? Mówi o tym, że już coś gdzieś publikował, a tu nagle, ze przecież tyle stron za darmo się nie zrobi... no to w końcu ma materiał na wydanie, czy chce zrobić coś zupełnie od zera?
Trochę chybiony fakt zebrania takiej sumy, ale zobaczymy jakie wnioski z tego wyciągnie i czy rzeczywiście wyjedzie za granicę (tak jakby kogoś to w ogóle obchodziło, pfff) ;)
Porównania do innych znanych twórców komiksu już pominę...
Ale życzę powodzenia - z takim podejściem się przyda ;)
Nie trzeba być znanym twórcą, aby próbować swoich sił w crowdfundingu. Każdy, nawet taki "nikt" jak ja, może pokazać co tworzy, a odbiorcy sami decydują czy wesprą, czy też nie :). Wysokość budżetu to indywidualna sprawa każdego twórcy. Nie zamierzam przymierać głodem robiąc komiksy, aby coś komukolwiek udowadniać, tym bardziej jakiemuś anonimowi [pfff]. Plan B i C jest - oznacza trudniejsze i dłuższe w czasie dochodzenie do celu z wykorzystaniem własnych funduszy. Przeczytaj jeszcze raz cały wywiad i informacje na stronie kampanii ze zrozumieniem.:)
Prześlij komentarz