Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

czwartek, 1 października 2009

"Skin" od podszewki

Autor: Dominik Szcześniak

Założenie, jakie powstało w rozmowach z Peterem Milliganem i Brendanem McCarthy było takie, by ich komiks wylądował na półkach polskich Czytelników w wersji identycznej, jak ta, która nakładem Tundry ukazała się w 1992 roku. Tak też się stało. W polskiej wersji odwzorowano więc każdą stronę i każde słowo. Obok samego komiksu, przeczytać można oryginalny wstęp autorów, krótkie teksty dotyczące subkultury skinheadów i dzieci talidomidowych oraz notki biograficzne Milligana i McCarthy'ego, uwzględniające głównie ich dorobek sprzed daty publikacji oryginału.

Podczas tłumaczenia komiksu musiałem uwzględnić specyfikę narratora opowieści. Jest nim nastoletni skinh
ead, posługujący się językiem ulicy. Językiem wulgarnym, dosadnym - tak dosadnym, jak przesłanie "Skina". Językiem, który nie przejmuje się poprawnością i w sposób swobodny i prosty opisuje balladę o Martinie 'Atchecie. Różnorodnością przekleństw, jakimi narrator operuje można by obdzielić kilka innych pozycji, więc pod tym względem komiks nie jest przeznaczony dla tych, którym więdną uszy na dźwięk słowa "kurde". Pewne przekleństwa musiały być konsultowane ze scenarzystą komiksu, ponieważ nie miały swojego odpowiednika polskiego (choćby slangowe "kinada", będące skrótem od popularnego w Londynie bluzgu "fuckin' ada"), inne z kolei - choć łatwe do rozszyfrowania ("kinell" - czyli "fuckin' hell") - musiały zostać przetłumaczone dosłownie.

W kilku miejscach autorzy rzucają nazwiskami i zdarzeniami, które mogą nie być znane polskiemu Czytelnikowi. Chociażby afera Profumo, o której autorzy wspominają, iż uznana została za największy skandal lat sześćdziesiątych w Anglii, spychając na dalszy plan efekty działań talidomidu. Profumo był sekretarzem stanu ds. wojny, a skandal, w który się uwikłał dotyczył jego związku z showgirl Christine Keller, która jednocześnie sypiała z Jewgienijem Iwanowem z ambasady Związku Radzieckiego. Polityczna sprawa przyćmiła aferę talidomidową, choć ta była bogatsza w negatywne skutki - talidomid był lekiem, wynalezionym w Niemczech w latach pięćdziesiątych i sprzedawanym później na rynku angielskim jako tabletka uspokajająca przeznaczona dla kobiet ciężarnych. Mimo zapewnień o jej bezpieczeństwie, efektem przyjmowania talidomidu okazała się straszliwa fala uszkodzeń poporodowych u dzieci, które nazwane zostały "dziećmi talidomidowymi". Sytuację dobrze opisuje ten fragment ze wstępu do "Skina": "Efekty działania talidomidu powiązane są zazwyczaj z rażąco zniekształconymi ramionami i nogami (fokomelia), lecz skala deformacji była bardzo szeroka i zależała od fazy ciąży, w jakiej lek był przyjmowany. Przerażające i pouczające było to, że w zasadzie te dzieci talidomidowe, które przetrwały i rosły, posiadały mniej ekstremalne deformacje. Niemowlaki natomiast rodziły się bez oczu i uszu, czasami bez mózgu, z pozbawionymi członków korpusami, bez części twarzy, z zamknięciem odbytu czy też z katastrofalnymi deformacjami wewnątrz organizmu".


"Skin" jest komiksem bezkompromisowym, wstrząsającym i nie przeznaczonym dla delikatnego Czytelnika. Chwyta za jaja, wykręca je w pokrętny sposób i uświadamia COŚ. Coś, co dla współczesnych Czytelników może wydać się niezrozumiałe, odległe, bądź oderwane od rzeczywistości. Coś szczerego. Świetnie napisany i odpowiednio narysowany. Komiks, który sponiewiera Waszą psychikę. Od piątku do kupienia.

Brak komentarzy: